Przez Kampinos do Palmir

Wreszcie nadszedł długo wyczekiwany październik. Dlaczego? Październik to miesiąc naszego tradycyjnego już rajdu do Palmir – miejsca męczeńskiej śmierci ponad 2000 Polaków wywiezionych z Pawiaka i ulicznych łapanek.

W tym roku ponad 60 nieustraszonych piechurów z klas 1-3 rozpoczęło wędrówkę
z Truskawa. Podzieleni na mniejsze grupy wraz przewodnikami PTTK szli leśnymi ścieżkami, pokonując wydmy i wysoczyzny. Podziwiając kolory polskiej złotej jesieni uczyli się rozpoznawania drzew po liściach oraz nazw zwierząt zamieszkujących puszczę. Zatrzymując się po drodze przy pomniku poległych, z których najmłodszy miał 13 lat, ze wzruszeniem patrzyli na kapliczkę, w której Matka Boża tuliła do piersi Białego Orła, pewnie tego z czapek młodych żołnierzy. Po kilku godzinach uczestnicy rajdu doszli w końcu do polany Pociecha. Pociecha po takim marszu była wielka. Składała się z pysznej grochówki, którą nie pogardziły nawet największe niejadki, z gorącej herbatki i oczywiście z kiełbasek z ogniska. Dodatkowo dzieci mogły zobaczyć na żywo wojskowy spadochron oraz żołnierski ekwipunek, wziąć udział w warsztatach pierwszej pomocy czy w dostosowanym do wieku uczestników quizie historycznym. Ucieszyły się z pięknych pamiątek.

Następnie rajdowicze udali się do Krzyża Powstańczego Oddziałów Specjalnych „Jerzyki”, gdzie złożyli hołd poległym. Wkrótce potem przy akompaniamencie orkiestry wojskowej ruszyli „drogą śmierci” na cmentarz do Palmir. Tam wśród mroków zapadającego wieczoru, pośród tysięcy palących się zniczy odnaleźli grób polskiego olimpijczyka Janusza Kusocińskiego. Jako patronowi naszej szkoły uczniowie oddali szczególną cześć zapalając znicze i odmawiając krótką modlitwę. Dzień zwieńczył Apel Poległych wraz z honorową salwą, podczas której kilku chłopców z naszej szkoły wraz z innymi delegacjami dzielnie trzymało zapalone pochodnie. I kiedy już przebrzmiały ostatnie echa salwy, gdy odmaszerowały sztandary, przygasły pochodnie, dało się usłyszeć cichy szept dziecięcych głosów – czy w przyszłym roku wrócimy tu znowu?

To, że idziemy za rok to sprawa oczywista. Do zobaczenia na szlaku.

                                                                                                     K. Żebrowska, A. Długokęcka